wtorek, 12 lutego 2008

ROZDZIAŁ I

Powstanie i rozwój Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego „Solidarność” w Łodzi


Głównymi źródłami do opisania początków ruchu społecznego, który został nazwany NSZZ „Solidarność”, są wspomnienia jego uczestników publikowane w gazetkach związkowych, które ukazały się w pierwszą rocznicę sierpniowych strajków, publikacje w „Tygodniku Solidarność” oraz relacje spisane w opracowaniu Jerzego Urbankiewicza „Pustka na piedestałach” w rozdziale poświęconym wydarzeniom Sierpnia 1980 roku.

W artykule pt. „Łódzka Solidarność” Mateusz Wyrwich opisywał wydarzenia z połowy sierpnia 1980 r. Jego relacja charakteryzowała Łódź jako miasto jakby uśpione. Mimo swoich tradycji i stania zazwyczaj w pierwszym szeregu rewolucyjnych przemian, mieszkańcy Łodzi żyli innymi sprawami. Głównymi tematami rozmów były ceny komercyjne na mięso i jego przetwory, braki w sklepach oraz pogłoski o podniesieniu cen na mąkę, cukier i kaszę. Pierwsze strajki rozpoczęły się 4 sierpnia w ŁZPB im. Obrońców Pokoju gdzie na nocnej zmianie w tkalni C około 100 osób przerwało pracę na półtorej godziny, protestując przeciwko błędnie naliczonym zarobkom. Podobne strajki miały miejsce także w innych zakładach. Dyrekcje w porozumieniu ze swoimi władzami zwierzchnimi starały się wygaszać podobne sytuacje. W dniach 11-15 sierpnia zaczęły się liczne strajki, zazwyczaj krótkotrwałe, w różnych zakładach Łodzi i pobliskich miastach. Wszystkie te strajki wybuchały i gasły. Strajkowały między innymi ZTK „Teofilów”, ZPS „Skogar”, „Fonika” oraz ZPP „Sandra” w Aleksandrowie Łódzkim[1]. Żądania były różne, dotyczyły głównie zarobków. Rozmowy ze strajkującymi prowadziły dyrekcje z przedstawicielami zjednoczeń, ministerstw i KŁ PZPR. Najpopularniejszą metodą wygaszania strajków było obiecywanie podwyżek – średnio o 400 zł. Metoda ta okazywała się skuteczna aż do 14 sierpnia. Nagle, w ciągu dwóch dni stanęło ponad dwieście zakładów. Na pierwszy plan przebiły się postulaty tożsame z ogłoszonymi w Stoczni im. Lenina w Gdańsku. Miasto zostało sparaliżowane strajkiem komunikacji miejskiej. Zanim jednak do tego doszło Łódź miała bardzo złą opinię w Gdańsku. Tak wspominał w pierwszą rocznicę strajków prof. Stefan Niesiołowski z Uniwersytetu Łódzkiego: Atmosfera w kraju stawała się coraz bardziej wybuchowa, od 12 dni strajkowały załogi na Wybrzeżu. Podobno w Gdańsku wybijano szyby w samochodach z łódzką rejestracją. Szło o honor naszego miasta. Inicjatywa wyszła od Andrzeja Trautmana, który wspólnie z kilkoma kolegami, rano 26 VIII 1980 r. porozkładał w wozach MPK kartki z wezwaniem przerwania pracy i przedstawienia swoich spraw Dyrekcji[2]. Tak te wydarzenia opisywała po latach Małgorzata Bartyzel, późniejsza szefowa łódzkiego oddziału Biura Informacji Prasowej Komisji NSZZ „So1idarność”: W zajezdni przy ul. Kraszewskiego zebranie pracowników delegatów z innych zajezdni z przedstawicielami dyrekcji MPK, Zjednoczenia, PZPR, prezydentem Józefem Niewiadomskim i jego zastępcą. Początkowo pracownicy chaotycznie prezentują własne bolączki. Wydaje się, że się wygadają, dostaną obietnicę podwyżek i rozejdą się. Ale właśnie wówczas (po 10.00) ktoś krzyknął, że stoi już prawie całe MPK. Prezydent zapewnił, że odwiedzi każdą z zajezdni i porozmawia z załogami osobiście, któryś z dyrektorów sugerował, że w pomieszczeniu jest za dużo osób i strop się zawali. Zebrani zaproponowali w odpowiedzi, by przenieść się do nowej, dużej hali na parterze w zakładzie torów, a przerwę wykorzystać na uzgodnienie, które ze spraw do załatwienia są rzeczywiście istotne. Trzeba także zebrać wszystkie dotychczasowe informacje. Poranne zebrania zwołane przez Andrzeja Trautmana, wsparte ulotkami z wiadomościami o strajkach na Wybrzeżu, przekształcają się w wiece. Nie są znane postulaty gdańskie. Naprędce tworzone są własne, najpierw płacowe. Ponowna wymiana zdań z prezydentem, w której pada słowo strajk. Prezydent Niewiadomski wychodzi obrażony. Tramwajarze chcą rozmawiać z ministrem. Minister zjawia się, ale chce rozmawiać z delegacją. Wybrano po kilka osób z każdej zajezdni, wśród nich Andrzeja Słowika. W trakcie rozmów z ministrem docierają postulaty gdańskie. Minister godzi się na płace i każe iść do pracy. Strajkujący odpowiadają, że chcą wolnych związków. Minister wychodzi urażony. Dopiero wieczorem powołany zostaje Komitet Strajkowy w składzie: przewodniczący – Andrzej Słowik, zastępcy – Ryszard Stachurski i Janusz Kowalski, sekretarz – Zbigniew Rybkiewicz, szef ochrony – Longin Chlebowski oraz 9 członków. Zdecydowano, że strajk będzie miał charakter okupacyjny. Tego dnia w Komitecie Łódzkim rozpuszczane są sprzeczne plotki: że tramwajarze chcą Wyszyńskiego w rządzie, albo że zjechali się, by czytać list Sekretariatu KC i inne. Proponuje się publikowanie rozmów potępiających strajki. Tow. Adamczewska zakazuje uparcie użycia słowa strajk, przynajmniej w tytułach[3].

Dwa razy strajk w MPK był zagrożony. Po raz pierwszy 27 sierpnia. Była taka sytuacja 27-go, ja poszedłem do domu umyć się. Słowik też pojechał i inni też się gdzieś pochowali, a taki Perliński z ZSMP zaczął biegać i wołać, że komitet strajkowy uciekł, kończcie strajk, nikogo nie ma. Ja dzwoniłem z domu, mówią, że jest zamieszanie. Nie czekałem aż przyjdzie obstawa [członkowie KS poruszali się w towarzystwie innych robotników – w obawie przed aresztowaniem – PK], żeby mnie odprowadziła. Przyleciałem i uspokoiliśmy ludzi[4]. Drugi raz strajk w MPK mógł się załamać 29 sierpnia. Stało się tak w wyniku konfliktu wokół postulatów płacowych. Zrezygnowali wtedy członkowie komitetu strajkowego. Ogłoszono ponowne wybory, które jednak były nie tyle wyborami co: próby przebłagania Andrzeja [Słowika – PK], żeby się zgodził prowadzić dalej[5]. Sytuacja zostaje jednak opanowana i wszyscy czekają na wyniki rozmów prowadzonych w Gdańsku przez MKS z przedstawicielami władz. Gazety łódzkie oczywiście potępiły strajk w MPK. Niepodpisany autor w GR pisał następujące słowa: Ludzie najpierw cierpliwie czekali na przystankach tramwajowych i autobusowych. W miarę upływu minut narastał w nich niepokój i zniecierpliwienie. Ktoś jechał do apteki po potrzebne lekarstwo, ktoś do szpitala, do sklepu, do dziecka pozostawionego w domu. Normalne sprawy dnia codziennego, jedne bardzo ważne, drugie mniej, ale w sumie składające się na życie każdego z nas. Więc czekali ludzie na przystankach i nie mogli uwierzyć, że komuś przyszło do głowy temu codziennemu życiu stanąć naprzeciw. (…) Może myślał [kierowca MPK – PK], że tym swoim gestem coś pomoże w trudnej sytuacji kraju? Może myślał, że nie wystarczy o swoich problemach mówić, nie przerywając pracy dyskutować z dyrekcją i władzami?[6] Związkowcy nie zapomnieli dziennikarzom tej postawy. A. Woźnicki na łamach rocznicowego wydania „Solidarności Ziemi Łódzkiej” pisał: Prasa państwowa w Łodzi pisała o strajkujących zgodnie z obowiązującym tonem jako o półgłówkach, którzy nie rozumieją tak prostej rzeczy, że odmową pracy przynoszą szkodę samym sobie. O strajku MPK pisano wręcz jak o wybryku chuligańskim. W tej kampanii wyróżniali się Leszek Rudnicki z „Dziennika Łódzkiego” i Krzysztof Pogorzelec z „Expressu Ilustrowanego”. „Głos Robotniczy” utrzymał ten ton nawet w wydaniu z 1 września, czyli już po podpisaniu porozumień w Szczecinie i Gdańsku. Tomasz Jaworski pozwolił sobie w tym numerze na pełne pogardy dla robotników słowa (…) Nic dziwnego, że ten sam zasłużony autor prezentował w TV w wiadomościach dnia 19 sierpnia 1981 r. podczas dni bez prasy wspaniały jak zwykle numer „Głosu”[7]. Wymienieni w tekście dziennikarze, a szczególnie L. Rudnicki w podobny sposób pisali także w trakcie kryzysu spowodowanego wydarzeniami bydgoskimi. Więcej o tym w rozdziale poświęconym obrazowi wydarzeń bydgoskich w łódzkich gazetach.

W dniu podpisania porozumień sierpniowych w MPK został utworzony MKZ, który powstał podobnie jak w całej Polsce z przekształcenia MKS. W jego skład poza A. Słowikiem weszli także: A. Trautman, Z. Rybarkiewicz, S. Drab, M. Nowak, L. Chlebowski.

Prawie równocześnie z MPK stanął PKS. Doszło tam do wyjątkowego wydarzenia tak wspominanego przez jednego z uczestników: Dużo osób oddało legitymację PZPR. Liczba członków tej partii zmniejszyła się tak wydatnie, że nie przysługuje nawet stały etat w PKS[8]. W większość zakładów pracy exodus członków z PZPR rozpoczął się dopiero po wydarzeniach bydgoskich z marca 1981 r.

Pierwsze oficjalne spotkanie MKZ odbyło się w dniu 4 września w mieszkaniu Grzegorza Palki – asystenta na Politechnice Łódzkiej. Potwierdzono przewodnictwo A. Słowika. Ustalony został także ostateczny skład komitetu: A. Słowik, A. Trautman, Z. Rybarkiewicz, S. Drab, M. Nowak, L. Chlebowski, Marek Kowalik, Mieczysław Malczyk, Antoni Kabza, Sylwia Sikorska, Marek Burski, Wiesław Jakubczyk, Maciej Borowicz, G. Palka, Zbigniew Sęk, Józef Kościelski, Tadeusz Grabowski, Andrzej Mazur, Andrzej Ostoja-Owsiany, Benedykt Czuma. W skład Prezydium weszli: A. Słowik (przewodniczący), G. Palka i J. Kościelski (zastępcy), M. Kowalik (sekretarz), W. Jakubczyk (skarbnik), A. Trautman, A. Kabza, M. Borowicz, Z. Sęk (członkowie). W pierwszych dniach po utworzeniu komitetu założycielskiego istniał spór pomiędzy dwoma ośrodkami, które chciały tworzyć w Łodzi niezależne samorządne związki zawodowe. Tak tę sytuację wspominał na sesji naukowej z okazji 25 rocznicy powstania NSZZ „Solidarność” Jerzy Kropiwnicki, późniejszy rzecznik prasowy zarządu regionu łódzkiego NSZZ „Solidarność”: Przez pewien czas istniał problem, który łodzianom nie jest znany. W mieście konkurowały ze sobą dwa ośrodki organizacyjne „Solidarności”. Tak się złożyło, że w tym samym dniu i o tej samej godzinie w dwóch różnych miejscach podjęto odrębną inicjatywę organizacyjną. W jednym zebrali się przedstawiciele dziewięciu zakładów strajkujących – to było w mieszkaniu Grzegorza Palki – a w drugim dawni kolporterzy pism KSS KOR. Przez pewien czas delegacja łódzka jeździła do Gdańska i napotykała zarejestrowany adres: ulica Laurowa 2. Za każdym razem adres ten delegaci zmieniali na Nawrot, a następnie na Sienkiewicza. Ta przepychanka trwała przez jakiś czas. W sprawie przesądziło pismo, które MKZ z ulicy Nawrot złożył do władz miasta, powiadamiając o powstaniu Komitetu Założycielskiego. Pismo z pieczątką kancelarii okazało się argumentem przeważającym w Gdańsku i od tego czasu spór przestał istnieć[9].

Pierwszego lokalu do prac związkowych użyczył G. Palka. Biuro pracowało w jego mieszkaniu. W październiku Związek otrzymał tymczasowe pomieszczenie przy ul. Sienkiewicza 63. W połowie października 1980 r. liczbę członków Solidarności oceniano w regionie na około 100 tys. osób. W styczniu 1981 r. władze miasta przydzieliły MKZ stałą siedzibę przy ul. Piotrkowskiej 260/262.

W pierwszym okresie działania istniał wewnątrz MKZ, który nie posługiwał się jeszcze nawet nazwą „Solidarność”, spór o to za kim opowiedzieć się na arenie ogólnopolskiej. O przywództwo nowopowstałego ruchu konkurowały bowiem dwa obozy. Jeden związany był ze Szczecinem i z Marianem Jurczykiem, szefem tamtejszego MKZ, a drugi z Gdańskiem i Lechem Wałęsą. Tak wspomina tę sytuację J. Kropiwnicki: Początkowo nie było przesądzone, na który z ośrodków organizacyjnych „Solidarności” będzie się orientował region łódzki. Istniała konkurencja między tzw. orientacją gdańską a szczecińską, do której w szczególności parli doradcy, niektórzy z nich spełniający funkcje doradcze wobec Międzyzakładowego Komitet Strajkowego w Szczecinie. Nawet pierwsza gazeta wychodząca w Zarządzie Regionalnym nawiązywała bardziej do Szczecina niż do Gdańska. Swoje wpływy na terenie naszego regionu, w szczególności w Łęczycy, rozwinąć chciały struktury komitetu strajkowego Jastrzębia Zdroju, który postawił sobie za zadanie zorganizowanie w jednym związku zakładów górniczych i metalowych. Bardzo szybko spaliło to na panewce, bo orientacja gdańska wygrała i komitet szczeciński zrezygnował z organizowania związku ogólnopolskiego. Działacze szczecińscy Marian Jurczyk i Stanisław Wądołowski wraz z innym przedstawicielami komitetu, złożyli wizytę Wałęsie i potencjalny konflikt został zakończony zanim jeszcze zapadła decyzja o powołaniu organizacji o charakterze ogólnopaństwowym[10].

Jeszcze przed przeprowadzką do nowego lokalu Zarząd Regionu przygotowywał ordynację wyborczą. W początkach stycznia jednak wybory nie mogły być przeprowadzone, ponieważ kraj był objęty dyskusją o wolnych sobotach. Protesty społeczne i strajki powodowały, że nie myślano o przeprowadzeniu wyborów i władze związku rządziły w atmosferze pewnej tymczasowości. Dopiero w marcu 1981 r. została zaakceptowana i przyjęta przez związkowców ordynacja wyborcza i wyznaczono termin wyborów na kwiecień. Wynikało to po trosze również z tego, że nie wszystkie zakłady zdążyły z wyłonieniem przedstawicieli na walny zjazd delegatów. Obrady rozpoczęły się 4 maja. Zabrakło na nich jednak reprezentantów niektórych środowisk, między innymi nauczycieli, którzy nie wyłonili w określonym terminie swoich przedstawicieli. Zgłoszono 10 kandydatów na przewodniczącego, 168 do zarządu Regionu, 29 do komisji rewizyjnej oraz 141 na krajowy zjazd[11]. Rozpoczęła się kampania wyborcza. Pierwsze spotkanie kandydatów odbyło się 12 maja. Następnego dnia inni konkurenci do władz przedstawili swoje programy działania. W komunikacie MKZ zamieszczono następującą informację: Kilkanaście dni temu zawiązała się grupa „Niezależni”, która przystępuje do wyborów regionalnych z opracowanym programem wyborczym. W składzie grupy znajdują się przedstawiciele czternastu zakładów pracy. Grupa traktuje swój program i skład jako otwarty[12]. Inna ulotka przedwyborcza głosiła: Przy ZPB im. J. Marchlewskiego powstał Komitet Wyborczy na rzecz Jerzego Dłużniewskiego i Marka Czekalskiego. W skład komitetu weszli przedstawiciele Instytutu Włókiennictwa, „Solidarności z Gdańskiem”, Zakładu Obrońców Pokoju, ZPB im. J. Marchlewskiego, „Artchemu”[13]. Również i ten komitet traktował swój skład i program jako otwarty. Na spotkaniu przedwyborczym Ośrodek Badań Społeczno - Zawodowych przeprowadził ankietę sondażową. Wyniki wskazywały, że największe szanse na objęcie stanowiska przewodniczącego miał G. Palka – 42,9%, drugie miejsce zajął A. Słowik – 18,5%. Po tygodniowej kampanii przedwyborczej, 25 maja, podczas drugiej części regionalnego walnego zebrania w pierwszym głosowaniu przewodniczącym regionu został A. Słowik. Otrzymał on 51,5% ważnych głosów. Pierwszy przewodniczący Zarządu Regionu od 1974 roku pracował w MPK, w 1977 roku wstąpił do PZPR. Był członkiem założycielem NSZZ „Solidarność” i członkiem Prezydium Komisji Krajowej NSZZ. A. Słowik jako przedstawiciel dużego i licznego regionu wszedł do pierwszego, jeszcze nieoficjalnego Prezydium NSZZ, tzw. „Jedenastki”. Następnie wszedł także do prezydium Komisji Krajowej.

Łódzcy działacze, jak wspomina A. Słowik, mieli w początkowym okresie pewne kompleksy w stosunku do przedstawicieli Gdańska, Szczecina i Jastrzębia, gdzie podpisano porozumienia. Miało to bez wątpienia istotny wpływ na dalsze działania w regionie. Aby zatrzeć „niekorzystny wizerunek” przedstawiciele regionu Ziemi Łódzkiej należeli do najbardziej radykalnych działaczy Solidarności[14].

W wielu zakładach pracy nowy związek napotykał na ogromne trudności w tworzeniu ogniw zakładowych. Na znak protestu przeciw takim praktykom w dniu 3 października przeprowadzono strajk ostrzegawczy pracowników komunikacji miejskiej. Do strajku tego przyłączyło się około 20 zakładów, w innych poparcie dla akcji protestacyjnej wyrażano wywieszeniem flag i uruchomieniem syren.

W odpowiedzi na rejestrację „Solidarności” przez Sąd Wojewódzki w Warszawie z jednoczesnymi zmianami w statucie rozpoczął się kolejny gorący okres w działalności NSZZ. Tak tę sprawę komentował B. Czuma: Sąd Wojewódzki zarejestrował „Solidarność”, dokonując kilku zmian oraz wpisów do Statutu, co było w aspekcie prawnym rzeczą dość zaskakującą. Gdy sędzia Kościelniak ogłosił, że rejestruje Związek, na sali zapanował entuzjazm (…) po czym Kościelniak poinformował o ingerencjach dokonanych w Statucie, co po tak gwałtownej fali entuzjazmu wywołać musiało tym większy niesmak wśród zebranych[15]. Ostatecznie po odwołaniu Komisji Krajowej do Sądu Najwyższego i ogłoszeniu na dzień 12 listopada gotowości strajkowej w dniu 10 listopada statut został zarejestrowany bez poprawek wprowadzonych przez Sąd Wojewódzki. Była to bez wątpienia pierwsza wygrana batalia w historii nowego bytu politycznego, jakim był Niezależny Samorządny Związek Zawodowy „Solidarność”.

12 lutego 1981 r. powołane zostało Tymczasowe Prezydium KKP w składzie: L. Wałęsa, Andrzej Gwiazda, Ryszard Kalinowski, Zbigniew Bujak, Tadeusz Jedynak, A. Słowik i Stanisław Wądołowski. Rzecznikiem prasowym został Karol Modzelewski a sekretarzem Andrzej Celiński. Okres ten charakteryzował się bardziej lub mniej spektakularnymi potyczkami z władzą, aczkolwiek prowadzono rozmowy i negocjacje ze stroną rządową. Gdy wydawało się, że „Solidarność” ustaliła swoje miejsce w ówczesnej rzeczywistości nastąpił wstrząs. Były to wydarzenia bydgoskie. Podczas sesji Wojewódzkiej Rady Narodowej protestującą delegację Solidarności milicja usunęła siłą z budynku. Jan Rulewski, Michał Bartoszcze i Mariusz Łabentowicz zostali pobici. Sytuacja, jaka się wytworzyła po tym incydencie, groziła strajkiem generalnym. Na posiedzeniu KKP ustalono termin strajku ostrzegawczego oraz ustalono termin rozpoczęcia strajku generalnego na 31 marca 1981 r. W czterogodzinnym strajku ostrzegawczym, który odbył się 27 marca, wzięli udział niemal wszyscy pracownicy prawie wszystkich zakładów pracy w Polsce. 30 marca podpisano porozumienie warszawskie i odroczono strajk generalny. Jednym z warunków porozumienia było ujawnienie i pociągnięcie do odpowiedzialności sprawców prowokacji bydgoskiej. Ośrodek Badań Społecznych NSZZ „Solidarność” przeprowadził badania socjologiczne nt. wyników rozmów między „Solidarnością” a rządem, zakończonych podpisaniem komunikatu z 30 marca 1981 r. Na pytanie: „..Czy – ogólnie rzecz biorąc – decyzja o wstrzymaniu strajku była Pana(i) zdaniem: słuszna czy niesłuszna?..”, 91% ankietowanych odpowiedziało, że decyzja była słuszna, 6% uznało ją za niesłuszną a 3% nie miało zdania w tej sprawie[16]. Zgoła inaczej układały się proporcje w czasie obrad KKP. M. Jurczyk bronił porozumienia, ale A. Słowik, gwałtownie zaatakował zarówno porozumienie, jak i uczestników negocjacji wołając: szliśmy tam już sprzedani. To była farsa. Wszystko już wcześniej było załatwione[17]. Porozumienia Warszawskiego bronił w dyskusji także przewodniczący L. Wałęsa. Szczegółowy opis tych wydarzeń znajduje się w dalszej części niniejszego rozdziału.

Wiosną i latem 1981 r. zaznaczyła się bardzo zła sytuacja w zakresie zaopatrzenia (brak żywności, mydła, papierosów, proszków do prania oraz zapowiedź zmniejszenia kartkowych przydziałów mięsa). Tak opisywał zaistniałą sytuację A. Słowik: W okresie letnim zaczęły się niesamowite problemy z zaopatrzeniem. Rozmawiając w zakładach pracy z kobietami, członkami „Solidarności”, widziałem brak jakiejkolwiek nadziei czy nawet chęci do życia, jedno wielkie zmęczenie. Wyglądało to w ten sposób, że rano, gdy kobieta szła do pracy na godz. 5, zamawiała sobie miejsce w kolejce. Po zmianie przychodziła i stała przed sklepem kilka godzin. W międzyczasie musiała nakarmić dzieci przychodzące ze szkoły i wracała do kolejki. Zdarzały się sytuacje, że prosto spod sklepu szła do pracy. Atmosfera panująca w zakładach groziła niekontrolowanym wybuchem, który mógł być pretekstem dla władzy do zastosowania jakiejś formy represji[18]. Zmusza to Zarząd Regionu do przeprowadzenia na terenie Łodzi jednej z najbardziej spektakularnych akcji protestacyjnych, które miały miejsce w 1981 roku – ulicznych manifestacji głodowych. Trzydniowe manifestacje, których intensywność rosła z dnia na dzień, zakończył marsz kobiet. Była to jedyna manifestacja, w której brały udział same kobiety. Jednak siła oddziaływania tej właśnie akcji odbiła się szerokim echem nie tylko w kraju ale i za granicą. Marsz głodowy kobiet był przygotowany perfekcyjnie. Znamienne było zachowanie milicji, która nie umiała walczyć z takim „przeciwnikiem”. 30 lipca ulicą Piotrkowską szło od 10 000 do 20 000 kobiet, otoczonych szpalerem porządkowych z opaskami na rękach. Pochód zatrzymał się pod Urzędem Miasta przy ulicy Piotrkowskiej 104, gdzie Janina Kończak prowadząca demonstrację odczytała postulaty protestujących. Nikt z ówczesnych gospodarzy miasta nie wyszedł do protestujących. Po dojściu do pl. Wolności przewodniczący regionu A. Słowik powiedział: Jak spisała się ta władza, której w zeszłym roku uwierzyliśmy i daliśmy spokój, by realizowała proces odnowy? Dzisiejszą akcją daliśmy dowód rozsądku. Przyszedł czas rozliczenia. Dajemy władzom trzy tygodnie na wskazanie winnych. Muszą odejść wszyscy, którzy nic nie zrobili. Nie żądamy władzy, ale stać nas na jej kontrolę...Trzy tygodnie to czas na udzielenie odpowiedzi na nasze pytania[19].

Wydarzenia były największym masowym protestem od czasu Sierpnia ‘80. Po raz pierwszy „Solidarność” wyprowadziła ludzi z zakładów na ulice. Był to pokaz siły i poparcia dla związku. Był to też czas, gdy ponownie cała Polska zwróciła uwagę na Łódź. Miasto na krótki czas przeżyło najazd dziennikarzy zachodnich i ekip telewizyjnych. Zarząd Regionu chciał wykorzystać sukces marszu głodowego do wywierania nacisku na władze. Celem miało być uzyskanie wpływu na dystrybucję artykułów żywnościowych na drodze „od producenta do odbiorcy”. Część autorów określa także wydarzenia łódzkie jako początek atomizacji związku. Od tego czasu znacznie większą samodzielność uzyskały poszczególne zarządy regionów, a nie Komisja Krajowa[20]. Innym ważnym wydarzeniem, które jeszcze przed wydarzeniami bydgoskimi zwróciło uwagę na Łódź był konflikt wokół komisji zakładowej w szpitalu MSW. Tak opisuje to wydarzenie J. Kropiwnicki: Innym ważnym wydarzeniem, które właściwie nie utkwiło w naszej powszechnej świadomości, a w 1980 roku miało wielkie znaczenie, był strajk ogólnoregionalny związany z wyrzuceniem Komisji Zakładowej „Solidarności” ze szpitala MSW w Łodzi. To był pierwszy posierpniowy przykład strajku solidarnościowego, w którym cały region stanął. Protest skończył się sukcesem, władze wycofały się z decyzji, choć upierały się, że strajk może zdarzyć się wszędzie, ale nie u tzw. mundurowych. Wykonawcą woli ze strony władzy okazał się niespodziewanie ówczesny prezydent miasta Józef Niewiadomski. Upewniwszy się co do zestawu naszych warunków, zniknął na chwilę w drugim pokoju, po czym wrócił i powiedział, że warunki zostały przyjęte. Stało się to po kilku dniach bardzo ostrych i męczących negocjacji. Potem się okazało, że myśmy wyprzedzili pewne zdarzenia i władza nie była jeszcze do nich przygotowana. Kilka dni po zakończeniu strajku łódzkiego wybuchł konflikt bydgoski, do którego władza była już przygotowana i chciała go zakończyć przy pomocy rozwiązań siłowych[21].

Kolejnym, bardzo istotnym protestem, który miał wymiar ogólnokrajowy było przyłączenie się łódzkich poligrafów do „dni bez prasy”. Postawa pracowników poligrafii i kolportażu była przykładem solidarności i poszanowania zasady, że środki masowego przekazu są własnością ogólnospołeczną. Próba blokowania dostępu do nich była prowadzona przez ówczesne władze wszelkimi możliwymi sposobami. W Łodzi w akcji protestacyjnej wzięli udział zarówno pracownicy Zakładów Graficznych, jak i pracownicy kolportażu i sprzedawcy będący członkami Solidarności, związków branżowych oraz niezrzeszeni. „Express Ilustrowany” i „Dziennik Łódzki” nie ukazały się, choć ich drukiem zajmowali się głównie członkowie związków branżowych. „Głos Robotniczy”, organ KŁ PZPR ukazał się w zmniejszonym nakładzie (ok. 20 tys.). Drukowano go najprawdopodobniej w Wojskowych Zakładach Graficznych. Jednak mieszkańcy miasta nie byli w tych dniach pozbawieni wiadomości bieżących. 20 sierpnia 1981 r. od samego rana był rozprowadzany specjalny dodatek „Solidarności Ziemi Łódzkiej”, w którym były zamieszczone ważniejsze informacje dotyczące „dni bez prasy”. Akcja ta spotkała się z bardzo dużym społecznym poparciem. Równocześnie przez cały okres istnienia tzw. „pierwszej Solidarności” członkowie Zarządu Regionu domagali się od mediów oficjalnych przeznaczenia przynajmniej jednej kolumny specjalnie dla nich. Co warte podkreślenia „Solidarność” nie chciała się zadowolić stroną w EI lub DŁ. Domagała się, by swoich łamów udzielił im GR. Jako że była to gazeta PZPR było to oczywiście niemożliwe[22].

W dniu 26 sierpnia 1981 odbyło się istotne posiedzenie Zarządu Regionu Ziemi Łódzkiej, na którym przedstawiono kwestionowanie przez Krajową Komisję Wyborczą sposobu wyboru delegatów na Walny Zjazd. KKW stała na stanowisku, że delegaci powinni być wybierani większością głosów 50% plus jeden głos. W regionie łódzkim natomiast przyjęto zasadę wyłaniania delegatów według zasady 30% plus jeden głos. Tak więc tylko ośmiu delegatów spełniało warunki przedstawione przez KKW. Ostatecznie jednak wybrani przy niższym progu delegaci pojechali na I Zjazd NSZZ „Solidarność”.

Okres I Zjazdu Solidarności to w Łodzi czas wyczekiwania na decyzje Zjazdu i odpowiedź władz na uchwały i programy. W wyniku wyborów A. Słowik został wybrany na członka Prezydium Komisji Krajowej. Nadal był on jednym z najbardziej radykalnych działaczy związkowych.

12 listopada 1981 r. był w Łodzi pierwszym dniem protestu specyficznej grupy zawodowej, jaką byli kioskarze zatrudnieni w RSW „Prasa – Książka – Ruch”. Specyfika tej grupy polegała na tym, że nie byli oni, wg Kodeksu Pracy, pracownikami, ale nie byli też ajentami wg przepisów o ajencji. Był to jeden z ciekawszych strajków, w którym uczestniczyło około 2 000 osób. Polegał na nierozprowadzaniu prasy codziennej w kioskach RSW. Mieszkańcy Łodzi podchodzili do tej akcji z wielkim zrozumieniem. W ślad za kioskarzami z Łodzi poszli inni w całym kraju. Protest zakończył się porozumieniem podpisanym 24 listopada 1981 roku między Komisją Resortową a Grupą Negocjacyjną Ogólnopolskiego Komitetu Strajkowego. Pozwoliło to wielotysięcznej grupie ludzi zatrudnionych w kioskach poczuć się pełnowartościowymi obywatelami i pracownikami[23].

Pod koniec 1981 r. sytuacja w Polsce stawała się bardzo napięta. Posiedzenie Prezydium KK wraz z przewodniczącymi Regionów, które odbyło się w Radomiu 3 grudnia zapowiedziało 24-godzinny strajk ostrzegawczy, gdyby Sejm udzielił specjalnych pełnomocnictw dla władzy wykonawczej i strajk generalny, gdyby te pełnomocnictwa zostały wprowadzone w życie. Komisja Krajowa na obradach w Stoczni Gdańskiej potwierdziła decyzję z Radomia o strajku generalnym w razie wprowadzenia stanu wojennego. Zapowiedziano, że do rozmów z rządem może dojść tylko wtedy, gdy władza wyrzeknie się planów działania przemocą przeciw narodowi. O godzinie 23.00 12 grudnia zostały przerwane połączenia teleksowe i telefoniczne. Kilka minut po północy nagle przestało nadawać radio i telewizja. Władzę w kraju przejęła Wojskowa Rada Ocalenia Narodowego. 13 grudnia 1981 r. Rada Państwa podpisała uchwałę o wprowadzeniu stanu wojennego. Tak sytuację w Łodzi opisywał J. Kropiwnicki: Region Łódzki jako jedyny w Polsce zrealizował z bolesną wręcz determinacją uchwałę Komisji Krajowej „Solidarności” w związku
z wprowadzeniem stanu wojennego. Niektórzy uważali to za nasz błąd. Tu w Łodzi,
13 grudnia, padły pierwszy raz słowa, które potem w Polsce zrobiły karierę: „wojna
z narodem”. Znalazły się one w ulotce, którą zredagowałem i podpisałem wraz z Andrzejem Słowikiem. Mogliśmy ją sygnować w większym gronie, ale celowo ograniczyliśmy się tylko
do nas dwóch, żeby inni mogli mieć możliwość działania, jeśli nie zostaliby aresztowani.
Ja i Andrzej Słowik dostaliśmy wyrok najpierw po cztery i pół roku, podwyższony potem
do sześciu lat więzienia plus cztery lata pozbawienia praw publicznych. Obaj spotkaliśmy się dwa lata później jako więźniowie Zakładu Karnego w Barczewie
[24].



[1] Dokładne adresy wszystkich zakładów wymienionych w tekście znajdują się w aneksie nr 1.

[2] S. Niesiołowski, W rocznicę strajku tramwajarzy, „Solidarność Ziemi Łódzkiej” 1981, nr 14(16) z 26 sierpnia, s. 3.

[3] Relacja Małgorzaty Bartyzel zamieszczona na jej stronie internetowej www.bartyzel.pl.

[4] Relacja A. Trautmana, w: A. Woźnicki, Wieczór wspomnień w MPK, „Solidarność Ziemi Łódzkiej” 1981, nr 14(16) z 26 sierpnia, s. 1-2.

[5] Tamże, s. 2.

[6] Przeciw komu, „Głos Robotniczy” 1980, nr 184 z 27 sierpnia, s.1.

[7] A. Woźnicki, Łódzki Sierpień, „Solidarność Ziemi Łódzkiej” 1981, nr 14(16) z 26 sierpnia, s. 1-4.

[8] M. Bartyzel. Strajk sierpniowy w PKS, „Solidarność Ziemi Łódzkiej” 1981, nr 14(16) z 26 sierpnia, s. 4.

[9] Referat J. Kropiwnickiego wygłoszony na sesji z okazji XXV-lecia powstania NSZZ „Solidarność” zamieszczony na stronie internetowej Urzędu Miasta Łodzi www.uml.lodz.pl

[10] Tamże.

[11] Więcej M. Wyrwich, Łódzka Solidarność, „Tygodnik Solidarność” 1891, nr 12(12) z 26 czerwca, s. 5.

[12] M. Wyrwich, Łódzka Solidarność…, s. 5.

[13] Druk ulotny bez numeru, miejsca i roku wydania, zbiory autora.

[14] A. Słowik, Tworzenie struktur NSZZ „Solidarność” w Łodzi. Sierpień 1980 – grudzień 1981 [w:] Z dziejów NSZZ „Solidarność” w Regionie Ziemi Łódzkiej pod. red. J. Chańko, Łódź 2001.

[15] J. Urbankiewicz, Pustka…, s. 252.

[16] „Tygodnik Solidarność” 1981 , nr 4 z 24 kwietnia, s. 5.

[17] „Serwis informacyjny” 1981, nr 25 z 6 kwietnia, s. 2.

[18] A. Słowik, Tworzenie struktur…, s. 27.

[19] Tamże, s. 29.

[20] Więcej o marszu głodowym K. Lesiakowski, G. Nawrot, Marsz głodowy kobiet, „Biuletyn Instytutu Pamięci Narodowej” 2002, nr 12 (23), s. 28-31.

[21] Referat J. Kropiwnickiego…

[22] Relacja Stanisława Bąkowicza z 2 XI 2007 r., w zbiorach autora.

[23] Relacja Grzegorza Kowalskiego z 11 XI 2007 r., w zbiorach autora.

[24] Referat J. Kropiwnickiego…

Brak komentarzy: